piątek, 21 lutego 2014

Her, 2013

Gdy nasze życie ewoluuje, a my zmieniamy się wraz z rozwojem technologii, to zdaje się, że kino nie pozostaje w tyle. Nie tylko korzysta z efektów specjalnych w wielu aspektach, ale wyprzedza teorię na temat funkcjonowania człowieka w wirtualnym świecie i jego powiązań z nieistniejącymi fizycznie wytworami. Ale czy uczciwie mówiąc, jest to udana próba pokazania nam, co dzieje się ze światem i co stanie się z nami, ludźmi, gdy technologie będą w naszym życiu wykorzystywane jeszcze bardziej niż teraz?




Te myśli naszły mnie po obejrzeniu filmu „Ona”. Jest to historia Theodore’a Twombly, który po nieudanym małżeństwie odcina się od świata i pogrąża w swojej samotności. Ale na jego drodze pojawia się możliwość zakupienia systemu operacyjnego, który będzie potrafił spełnić wszystkie jego potrzeby i pragnienia. 


Sam film ogląda się w moim odczuciu bardzo powoli, momentami mnie nużył. Wizualnie jest podobno ładny i dopracowany, ale w moim odczuciu wygląd głównego bohatera jest mocno przerysowany (tak jakby cofnął się on o dobrych parę lat wstecz), a wystrój otoczenia za to wyprzedza trochę teraźniejszość. Czy to był celowy zabieg, który chciał tym samym pokazać nam, że temat jest ponadczasowy, a dotyka nie tyle technologii, co za ich pomocą mówi o samotności i trudnościach w odnalezieniu się w otaczającym, realnym świecie? 



Brzmi to całkiem dobrze, tylko ukazanie tego w filmie Spike’a Jonze było dla mnie mało realne - jest to historia w którą ja bym nie uwierzyła.
Samantha ma piękny głos, ale nie ma ciała (jak wszyscy wiemy wygląda obłędnie jak Scarlett Johansson). Ma swój komputerowy świat, którego jest wytworem. Jest sztuczną inteligencją wykorzystywaną do działania na rzecz człowieka jako bardzo mądry i wyjątkowo uczuciowy system operacyjny. Ma on początkowo spełniać rolę typowo techniczną i służyć pomocą w odbieraniu maili, pisaniu czy kalendarzu spotkań itp. Ale jak tu nie skusić się na coś więcej z tak namiętnym głosem, ciepłymi słowami, wyjątkową empatią i zrozumieniem? Główny bohater jak wielu innych korzysta nie tylko z podstawowych funkcji SO, rozwija nawet w Samancie najbardziej ludzkie i intymne odruchy. Ale słuchając (dosłownie) tego wszystkiego i nie mam tu na myśli tej najbardziej erotycznej sceny, cały czas zastanawiałam się, jak to jest możliwe i czy w ogóle kiedyś będzie. Nie pozwalało mi to zrozumieć świata wytworzonego przez reżysera, pomimo iż doskonale rozumiałam głównego, zagubionego bohatera. 





Film miał być może przestrogą albo po prostu miał nam otworzyć oczy. Ale na jaki problem chciał zwrócić uwagę? Czy znajomości wirtualne zastępują nam realne? W większości to ludzie zawsze będą starali się docierać i szukać chociażby dotyku i namiastki prawdziwości. Film odzwierciedla to, że nie wystarcza tylko głos, ponieważ potrzebujemy mieć po prostu kogoś żywego w bezpośredniej styczności. Ale robi to w sposób, który jakoś zbytnio mnie nie przejmuje, nie ujmuje ani nie zachwyca.


Najbardziej negatywnie oceniam samą końcówkę (z systemem operacyjnym). Zabrakło pomysłów na zakończenie, czy może mi zabrakło pomysłów na interpretację?

Odtwórca głównej roli: Joaquin Phoenix
Głos Samanthy: Scarlett Johansson
Amy: Amy Adams
Była żona: Rooney Mara

Reżyser: Spike Jonze

Gatunki: Dramat, Komedia, Romans

Kraj produkcji: USA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz